Żyłam w nieświadomości. Z jednej strony było mi z tym lepiej. Niektórych rzeczy aż nie chce się wiedzieć. Ale z drugiej strony kiedy już wiem, mogę z tej wiedzy zrobić jakiś użytek. Chciałabym Wam pokazać coś, o czym nie miałam do tej pory pojęcia. Obejrzyjcie proszę najpierw film, który zobaczyłam dziś rano.

Czy wiedzieliście, że koncerny spożywcze przeprowadzają eksperymenty na zwierzętach? Ja do dziś nie wiedziałam. Wiedziałam, że testuje się leki. Branża farmaceutyczna działa w ten sposób od lat. Ja wiem, że postęp medycyny jest ważny. Wiem, że ktoś może mi tu zaraz zacząć tłumaczyć, że ludzie chorzy też nie powinni cierpieć. Nie znam tego tematu na tyle, żeby się w tej sprawie wypowiedzieć. Nie wiem, czy można produkować nowe leki nie powodując przy tym cierpienia zwierząt. Już od dawna wiem natomiast, że niektóre firmy produkujące kosmetyki przeprowadzają testy na zwierzętach. Wcierają swoje kremy w oczy królików i sprawdzają, ile te są w stanie wytrzymać. Wiem też, że są firmy, które tego nie robią. Produkują bardzo dobrze sprzedające się i działające kosmetyki i nie krzywdzą przy tym bezbronnych istnień. Można? Można. I to właśnie produkty tych firm staram się kupować. Dziś jednak zwaliła mnie z nóg wiadomość, że koncerny spożywcze eksperymentują na zwierzętach. Czy ktoś jest w stanie mi powiedzieć po co? Co oni do jasnej cholery wkładają do tego żarcia, że trzeba to aż testować na zwierzętach? No nie mieści mi się to w głowie. Ale skoro już o tym wiem, zaczęłam drążyć temat. Znalazłam w sieci spis firm, które pałają się czymś takim. Możecie znaleźć je np. TU. Czytałam tą listę kilka razy i oczom nie mogłam uwierzyć. Po jaką cholerę np. producenci wody mineralnej przeprowadzają testy na zwierzętach? Co oni tam badają. Albo producenci karmy dla zwierząt. Najpierw wmawiają opiekunom kotów i psów, że to właśnie tą karę ich kot by kupował, a nie mówią już o tym, że przed chwilą takiemu kotu zrobili dziurę w głowie. A producenci płatków śniadaniowych dla dzieci (tak, tych znanych kuleczek czekoladowych, pełnych cukru i soli oraz sztucznie witaminizowanych) najpierw zachęcają rodziców do kupna, a potem wkładają do nosa królika czy świnki jakąś rurę. A może to dziecko, co właśnie te płatki zjadło, ma takiego królika czy świnkę w swoim pokoju. I nie wie, że równie dobrze mógł to być jego królik czy świnka. Nie mogę pojąć, jak to się może dziać w cywilizowanym świecie. A może tu jest właśnie problem, może jesteśmy za bardzo cywilizowani. Nie potrafię tego zrozumieć. Wiem tylko, że od dziś zabraknie w moim domu produktów wielu znanych firm. I Was też zachęcam do przemyślenia swoich zakupów.

2 komentarze

  1. Olga Cecylia Reply

    Najstraszniejsze jest dla mnie to, że… mam wrażenie, że to nic nie daje. Odkąd przeczytałam "No logo", omijam szerokim łukiem różne firmy, które pozwalają sobie na nieetyczne zachowania. I namawiam do tego znajomych.

    Ta książka ukazała się 11 lat temu. Wszystkie wymienione w niej marki nadal istnieją i mają się doskonale.

  2. Zielona wśród ludzi Reply

    Słyszałam o tej książce. Wiem, że jest w mojej osiedlowej bibliotece. Jak tylko przeczytam to, co wypożyczyłam wcześniej zabiorę się za "No logo".

    To, że te firmy wciąż tak dobrze działają wyniki z ludzkiej znieczulicy i lenistwa. Produkty tych marek są łatwo dostępne, więc dlaczego ktoś miałby się wysilać i szukać zamienników. Jednak ja się nie zniechęcam. Wiem, że są tacy, którzy nie przejdą obok takich tematów obojętnie. Bardzo podoba mi się np. postawa Luizy z Ekocentryka. Rzuciła pracę w korporacji, bo nie mogła znieść okłamywania klientów i założyła własną ekologiczną i etyczną firmę. Oby takich ludzi było jak najwięcej.

Write A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.